Droga celem samym w sobie?



Nigdy nie będziesz idealna / idealny. Twoje życie też nigdy nie będzie perfekcyjne. Cały czas za czymś gonimy, stawiamy sobie cele, założenia, próbujemy się motywować do ich spełniania. Myślimy że jak zdobędziemy to co sobie zakładamy to już wszystko będzie pięknie... Na prawdę? 




Spełniłam większość swoich małych-dużych marzeń. Mam trzy wspaniałe psy, w tym mojego wybranego do sportu cattla, startuję w zawodach dogfrisbee, zdałam prawo jazdy, kupiłam samochód i to terenowy, w wieku 19 lat założyłam działalność, mając 20 pracuję sama na własny rachunek, robiąc po mojemu to co kocham, schudłam, mam własny plac treningowy, prowadzę treningi, zarażam kolejnych ludzi pasją do sportów kynologicznych, otaczam się wspaniałymi, wartościowymi przyjaciółmi.  Można powiedzieć, że jestem teraz w miejscu, o którym śniłam kilka lat temu. Nie jestem szczęśliwa.




Wysoce prawdopodobne, że masz podobnie :D. Myślisz że zaczniesz być szczęśliwy jak skończysz szkołę, jak osiągniesz założone wyniki w sporcie (może nie psim? może sam trenujesz? może chcesz poprawić swoją sylwetkę?), jak kupisz wymarzonego psa, jak się wyprowadzisz...

Myślisz że teraz jesteś w takim stanie zawieszenia, przeczekania, a za kilka miesięcy / lat już zacznie się twoje udane życie. Niestety, wysoce prawdopodobne, że wtedy zaczniesz zauważać kolejne wady, rzeczy do przepracowania, stwierdzisz że to co osiągnąłeś to za mało, albo, że to wcale się już nie cieszy tak, jak myślałeś że będzie.

Dotarło do mnie, że chyba zaczynam rozumieć co w takim razie jest receptą. Świadomość bycia na dobrej drodze, dostrzeganie pozytywów w swoim położeniu tu i teraz, w swoich działaniach do osiągnięcia tego czego pragniemy, w posuwaniu się naprzód. Starajmy się zawsze to robić, chociaż pewnie nigdy nie dojdziemy do ostatecznego celu. Nie mamy pojęcia nawet czy tego dożyjemy, ani jaki to cel. Więc niech droga będzie celem samym w sobie. Marzenia i plany są super, trzeba je mieć, ale osiąganie ich i czerpanie z tego, jest dużo dużo trudniejsze niż myślimy. 


Ostatnio na miejsce poczucia winy i bezsensu, włączyło mi się trochę poczucie osiąganego sukcesu. Nie osiągniętego, bo pewnie nigdy tego nie zrobię, zawsze będę go zwiększać i odsuwać. Ale jestem na drodze, na której chcę być. 

Strasznie trudne to, ale próbujmy :)








Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kermit

Nauka dostawiania do nogi

Przepis na dobrą relację z psem